Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2025

Narkoza i jej wpływ na włosy – jak sobie pomagam?

W ciągu ostatnich dwóch lat przeszłam aż trzy zabiegi pod narkozą. Każdy z nich był dla mojego ciała ogromnym obciążeniem – nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. W tamtym czasie wszystko wydawało się przytłaczające, a dodatkowy cios przyszedł z zupełnie niespodziewanej strony – zaczęły wypadać mi włosy. I to nie po kilka – wychodziły garściami. Każde czesanie, każde mycie kończyło się kolejnym smutkiem. Te włosy stały się symbolem wszystkiego, co wtedy traciłam. I choć to „tylko włosy”, to ich utrata dołożyła się do poczucia bezsilności i rozżalenia. Na szczęście – jak w wielu innych sprawach – postanowiłam zawalczyć. Zaczęłam od suplementów – postawiłam na dobre tabletki z biotyną. Regularność to klucz, więc każdego dnia, bez wymówek, brałam swoją dawkę. Do tego dołączyłam picie naparu z suszonej pokrzywy – naturalne wsparcie dla organizmu, bogate w witaminy i minerały. Próbowałam też drożdży, ale… powiedzmy sobie szczerze – ich smak był dla mnie nie do przejścia, a efektów nie zauw...

Czemu mnie to spotyka, ile jeszcze muszę wytrzymać?

Są takie dni, kiedy wszystko we mnie krzyczy. Ciało boli, głowa pełna ciężkich myśli, a dusza ledwo dycha. Znowu. Ile można? Pytanie wraca jak bumerang: czemu mnie to spotyka, ile jeszcze muszę wytrzymać? Czasem czuję się jak żołnierka, która walczy w wojnie, której nie wybierała. Operacje, ból, bezsenność, zmęczenie, strach, zmagania z własnym ciałem i umysłem. I nawet jeśli próbuję być silna – nie zawsze się da. Bo siła nie polega na tym, że nic nas nie rusza. Siła to momenty, kiedy mimo wszystkiego wstajemy. Albo chociaż nie znikamy całkiem pod kołdrą. Ludzie mówią: „Nie załamuj się, będzie lepiej.” Ale co, jeśli teraz wcale nie jest lepiej? Co, jeśli boli fizycznie, psychicznie i emocjonalnie – wszystko naraz? Co, jeśli czasem nie chcę słuchać rad, tylko chcę, żeby ktoś po prostu był. Obok. W ciszy. Bez oceniania. Piszę to, bo wiem, że nie jestem sama. Jeśli czytasz ten tekst i masz podobnie – wiedz, że jesteś ważna/y. Że Twoje cierpienie ma prawo istnieć. Że nie jesteś słaba/y, je...

Ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia...

Przed operacją kręgosłupa przeszłam już trzy różne operacje. I choć każda z nich była trudna na swój sposób, po żadnej nie byłam w tak tragicznym stanie fizycznym, jak po tej. To było jak upadek na dno – ciało odmówiło posłuszeństwa, a umysł musiał odnaleźć się w nowej rzeczywistości: pełnej bólu, ograniczeń i codziennego wysiłku. Rehabilitacja po tej operacji to nie sprint. To maraton – i to taki, w którym co chwilę trzeba podnosić się z kolan. Ale każda droga zaczyna się od pierwszego kroku. U mnie to było dosłownie 500 metrów. Spacer, który dziś wydaje się banalny, wtedy był wyzwaniem. Szłam powoli, z dwoma, trzema postojami, żeby złapać oddech, dać odpocząć nogom i plecom. Serce rwało się do przodu, ale ciało mówiło: „jeszcze nie teraz”. Teraz? Jeśli mam dobry dzień – spaceruję 30-40 minut bez żadnej przerwy. I to jest dla mnie ogromny sukces. Z rowerkiem stacjonarnym było podobnie. Na początku 5 minut dziennie i czułam się jak po Tour de France. Dzisiaj potrafię jechać 15-20 minut...

Odsunęłam się, zanim zdążyli odejść – o samotności, która przyszła z chorobą

Przez chorobę straciłam przyjaciół, znajomych, bliskich. Ale prawda jest taka, że to nie oni mnie zostawili. To ja – zagubiona w bólu, zmęczeniu i poczuciu beznadziei – powoli przestawałam odbierać telefony, nie odpisywałam na wiadomości, odwoływałam spotkania. W pewnym momencie po prostu zniknęłam z życia ludzi. Nie miałam na to siły. Choroba nie tylko wykańcza ciało – wyżera też kawałki duszy. Kiedy człowiek przez długi czas czuje się słaby, niepotrzebny, zależny – zaczyna wierzyć, że nikomu nie jest już potrzebny. Wmawia sobie, że „nie będzie nikogo obciążać”, że „ludzie mają swoje życie”, że „to i tak nic nie zmieni”. Ale zmienia. Samotność, która przychodzi później, boli inaczej niż ból fizyczny. To cichy, przewlekły stan pustki, który odbiera poczucie bycia częścią świata. Długo miałam do siebie żal. Za to, że nie walczyłam o relacje. Że nie pozwoliłam nikomu być przy mnie – właśnie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowałam. Dziś próbuję to zrozumieć. Dziś uczę się mówić „hej, je...

Gdy życie kopie po kostkach – mój domowy zestaw ratunkowy

Niektóre dni są jak złośliwe memy. Wstajesz i od razu wiesz, że będzie pod górkę albo nagle znowu staje się coś przez co masz wrażenie kroku w tył. Zamiast walczyć z rzeczywistością na pełnej petardzie, nauczyłam się sięgać po mój osobisty zestaw ratunkowy. Małe rzeczy, które pomagają przetrwać. Nie naprawią świata, ale robią miejsce na oddech. 1. Ruch mimo wszystko – nawet jeśli tylko trochę Gdy wszystko boli, nic się nie chce, a motywacja chowa się pod kocem razem z moim psem, staram się poruszyć cokolwiek. Króciutki spacer, kilka minut na piłce rehabilitacyjnej, lekkie rozciąganie. To nie trening życia, ale sygnał: „hej, ciało, jestem z Tobą”. Czasem wystarczy 5 minut, żeby głowa zaczęła pracować lepiej. 2. Serial i koc – terapia z Netfliksa i miękkiego wsparcia Nie mam siły na książki filozoficzne ani medytację w pozycji kwiatu lotosu. Ale mam siłę, żeby odpalić coś lekkiego, przytulnego, co nie wymaga analizowania akcji. Ulubiony serial, do tego miękki koc, herbata... i na chwilę ...

10 sytuacji, w których mój pies wygrał ze mną walkę o władzę w domu

Dzisiaj wpis trochę dla rozluźnienia. 1. Łóżko należy do psa. Ja tylko czasem się tam dosiadam, jeśli znajdzie się kawałek wolnego miejsca między łapami a zabawkami. 2. Spacer nie zaczyna się wtedy, kiedy chcę – tylko kiedy on patrzy na mnie tym wzrokiem. Ten wzrok mówi wszystko: „Wstawaj, leniwa istoto, świat czeka!” 3. Kiedy pies nie chce jeść – gotuję lepiej niż dla siebie. Mięsko, marcheweczka, może troszkę ryżu? Pies: „Nie podano na porcelanie, nie ruszam.” 4. Słowo „idziemy” wypowiedziane nieopatrznie nawet o północy kończy się natychmiastowym paradowaniem przy drzwiach z radością na poziomie sylwestrowej petardy. 5. Moje kapcie to jego trofea. Znikają, pojawiają się w zupełnie innych miejscach, czasem z nadgryzionym listem w stylu: „Pamiętaj, kto tu rządzi.” 6. Zabawki w salonie? Jasne. Przecież pies musi mieć rozrywkę. Goście? Niech się nie potykają, nauczą się życia. 7. Kanapa to jego tron. Zezwala mi siedzieć tylko wtedy, kiedy chce się przytulić. 8. Rozmowy telefoniczne? Nie...