Święta Wielkanocne. Dla wielu to czas rodzinnych spotkań, radości, kolorowych pisanek i wiosennej energii.
Dla mnie – to kolejne święta, w których uczę się przyjmować to, jak jest.
Podczas poprzednich Świąt leżałam po operacji. Ból, osłabienie, bezradność. Święta praktycznie mnie ominęły. Patrzyłam wtedy na innych i marzyłam o tym, żeby po prostu wstać, posiedzieć przy stole, wyjść na krótki spacer bez bólu.
Dziś jest trochę lepiej.
Już nie leżę. Już mogę pójść na ten spacer.
Ale głowa i serce wciąż niosą ciężar tych ostatnich miesięcy – bólu, ograniczeń, smutku, samotności. I tęsknoty.
Tęsknię za świętami, które cieszą.
Za radością bez udawania.
Za stołem, przy którym nie trzeba uśmiechać się na siłę.
Ale uczę się też czegoś nowego – że nawet w takich momentach może być trochę światła.
W kubku ciepłej herbaty. W krótkim spacerze. W jednej wiadomości od bliskiej osoby.
W tym, że mimo wszystko – jestem. Przechodzę przez to. Krok po kroku.
Nie wiem, jak będą wyglądały kolejne święta. Ale chciałabym, żeby z każdym rokiem było choć trochę więcej spokoju. I choć odrobinę mniej tęsknoty.
Jeśli te Święta też nie są dla Ciebie łatwe – jesteś w tym ze mną.
I może właśnie to, że potrafimy to zauważyć – jest małym znakiem siły.
Komentarze
Prześlij komentarz