Są takie dni, kiedy wszystko we mnie krzyczy. Ciało boli, głowa pełna ciężkich myśli, a dusza ledwo dycha. Znowu. Ile można? Pytanie wraca jak bumerang: czemu mnie to spotyka, ile jeszcze muszę wytrzymać?
Czasem czuję się jak żołnierka, która walczy w wojnie, której nie wybierała. Operacje, ból, bezsenność, zmęczenie, strach, zmagania z własnym ciałem i umysłem. I nawet jeśli próbuję być silna – nie zawsze się da. Bo siła nie polega na tym, że nic nas nie rusza. Siła to momenty, kiedy mimo wszystkiego wstajemy. Albo chociaż nie znikamy całkiem pod kołdrą.
Ludzie mówią: „Nie załamuj się, będzie lepiej.” Ale co, jeśli teraz wcale nie jest lepiej? Co, jeśli boli fizycznie, psychicznie i emocjonalnie – wszystko naraz? Co, jeśli czasem nie chcę słuchać rad, tylko chcę, żeby ktoś po prostu był. Obok. W ciszy. Bez oceniania.
Piszę to, bo wiem, że nie jestem sama. Jeśli czytasz ten tekst i masz podobnie – wiedz, że jesteś ważna/y. Że Twoje cierpienie ma prawo istnieć. Że nie jesteś słaba/y, jeśli masz dość. Masz prawo mieć dość.
Nie wiem, ile jeszcze musimy wytrzymać. Ale wiem, że nie musimy robić tego sami. Że czasem wystarczy jeden dzień. Jeden krok. Jedna rozmowa. I już jest lżej.
Dziś nie mam gotowych odpowiedzi. Mam tylko swoją historię. I serce, które mimo wszystkiego nadal bije. I może to wystarczy. Na teraz.
Komentarze
Prześlij komentarz