Przejdź do głównej zawartości

Psychika po chorobie - depresja, stres i jak próbuję sobie z tym poradzić

Nie mówi się o tym głośno, ale długotrwała choroba potrafi rozłożyć człowieka nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Kiedy przez wiele miesięcy żyjesz z bólem, lekarzami, szpitalami, ograniczeniami, kiedy Twoje ciało przestaje być „Twoje” – coś pęka też w głowie.

Ja też tego doświadczyłam. I nie wstydzę się już tego mówić.

Depresja nie przychodzi nagle. Przychodzi powoli.

U mnie zaczęło się niewinnie – zmęczenie, apatia, brak chęci do czegokolwiek. Myślałam, że to przez leki albo przez ból i zmęczenie fizyczne. Potem zaczęłam się wycofywać. Unikałam ludzi, nie odbierałam telefonu, nie odpisywałam na wiadomości, nie chciałam nic mówić, bo i tak miałam wrażenie, że nikt nie zrozumie.

Najgorsze było to uczucie, że moje życie jakby się zatrzymało – a inni wokół żyją, pracują, wychodzą, śmieją się. Ja tylko walczę, dzień po dniu. I nie wiem, po co.

W pewnym momencie dotarło do mnie, że nie może tak być dalej. Starałam się zagryzać zęby i zacząć żyć. Nauczyłam się, że to, co przeżywam, nie czyni mnie słabą. Że nie muszę być „dzielna” za wszelką cenę.

---

Co mi pomaga na co dzień?

Nie mam jednej cudownej metody, ale jest kilka rzeczy, które pomagają mi utrzymać równowagę:

Ruch – nawet minimalny. Spacer, zabawa z psem, parę minut rozciągania, rowerek stacjonarny. Nie robię tego dla figury – robię to dla głowy i powrotu do sprawności fizycznej.

Cisza i oddech. Kiedy czuję, że napięcie rośnie, staram się położyć, zamknąć oczy, oddychać. To niby nic, ale pomaga wrócić do tu i teraz.

Rozmowy z bliskimi – jeśli mam siłę. Czasem tylko po to, by pogadać o psie, o pogodzie, o serialu. Żeby oderwać się od siebie.

 Niektóre dni trzeba po prostu przeżyć – i tyle.

---

Dziś nadal mam gorsze dni

Nie będę udawać, że już wszystko idealnie. Czasem nadal budzę się z poczuciem pustki albo nie śpię całą noc zamartwiając się co dalej ze mną będzie. Ale nauczyłam się, że to minie. Że to tylko myśli. Że nie jestem już sama.

Pisanie tego bloga to też część mojej terapii. Może dla Ciebie, czytelniku, to będzie tylko jeden z wielu tekstów. Ale dla mnie – to kolejny krok w stronę życia.

Jeśli też przechodzisz przez ciemność – pamiętaj: nie jesteś sam/a. Nie musisz walczyć w ciszy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...

Syn

To on sprawia, że wiem, że muszę być, żyć, funkcjonować. Jest moją podporą – codzienną, cichą, a jednocześnie ogromną. Cieszę się, że go mam. Codziennie. Choć jest jeszcze nastolatkiem, przeszedł więcej, niż wielu dorosłych. Może kiedyś o tym napiszę – bo to historia, która zasługuje na opowiedzenie. Ale dziś chcę napisać o momencie, który przewrócił mnie... po to, bym mogła się podnieść. Pokłóciliśmy się. Byłam zmęczona, rozdrażniona, chora, sfrustrowana. A on – zamiast się zamknąć w sobie, powiedział mi wprost: „Mamo, o wszystko się mnie czepiasz, wszystko Ci nie pasuje. Mam już dość. Zrób coś z sobą, bo nie da się już z Tobą wytrzymać”. Te słowa zabolały jak nic wcześniej. Płakałam. Było mi strasznie przykro. Ale kiedy ból opadł – zostały tylko te słowa. I... prawda. Miał rację. Potrzebowałam tego kopniaka. Nie od świata, nie od lekarzy, nie od kogokolwiek z zewnątrz. Potrzebowałam go właśnie od niego. Bo on wie najlepiej, jaka jestem naprawdę – i jak bardzo mnie nie było w tamtym c...