Kiedyś chciałam, żeby wszystko było idealne. Żeby mieszkanie błyszczało, podłogi pachniały, a okna lśniły w słońcu. Żeby każdy dzień miał plan, sens i porządek.
Ale życie szybko nauczyło mnie, że idealnie jest tylko w reklamach.
Dziś coraz częściej pozwalam sobie na nieidealność. Na bałagan w kuchni po dniu, kiedy brakło sił. Na okna, przez które słońce wciąż wpada, nawet jeśli nie są perfekcyjnie czyste. Na dzień, kiedy zamiast sprzątać – po prostu odpoczywam.
Bo czasem to właśnie ten bałagan jest dowodem, że żyję. Że toczy się życie – prawdziwe, niepodrasowane, z bólem, zmęczeniem i małymi radościami pomiędzy.
Nie zawsze się uśmiecham, nie zawsze daję radę. Ale nawet wtedy, gdy wszystko wokół wygląda jak chaos, staram się widzieć w tym kawałek siebie.
Nieidealna codzienność też ma w sobie piękno. Czasem wystarczy tylko przestać z nią walczyć.
Komentarze
Prześlij komentarz