Cały wieczór o tym myślałam. O tym, że może to wszystko, co się dzieje, wcale nie dzieje się bez przyczyny. Że może ten chaos, przez który czasem przechodzimy, ma swój ukryty sens. Może każda sytuacja, nawet ta najtrudniejsza, jest po coś. I te dobre chwile, i te złe. Może wszystko naprawdę ma swój cel, tylko nie zawsze potrafimy go od razu dostrzec.
Może to wszystko miało tak być. Może nie bez powodu tyle razy coś stawało mi na drodze, kiedy próbowałam awansować. A kiedy w końcu się udało – los i tak poprowadził mnie w zupełnie inną stronę. Może właśnie tak miało być. Może to wszystko miało ułożyć nasze życie po swojemu, żeby mąż zmienił pracę i wreszcie był w domu. Może po to, żebyśmy z synem mogli spędzać razem więcej czasu, mimo że dorasta, mimo że powoli idzie swoją drogą.
Może to wszystko miało nas nauczyć, jak kruche jest zdrowie. Jak łatwo można stracić to, co kiedyś wydawało się oczywiste. Może miało mi pokazać, że praca i pieniądze nie są wszystkim. Że czasem trzeba się zatrzymać, nawet jeśli cały świat biegnie dalej.
Może to wszystko miało nauczyć mnie pokory. Tego, że nie zawsze możemy być samodzielni, że nie wszystko da się zaplanować i kontrolować. Że czasem trzeba po prostu przyjąć to, co przynosi życie — z całą jego nieprzewidywalnością.
A może… to wszystko dzieje się po to, żebyśmy nauczyli się innego życia. Żebyśmy wreszcie zwolnili, spojrzeli na siebie nawzajem, żebyśmy byli bliżej. Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi — żeby zacząć żyć naprawdę. Nie tylko pracą, nie tylko obowiązkami, ale chwilami, które się liczą.
Bo może naprawdę… wszystko dzieje się po coś.
Komentarze
Prześlij komentarz