Przejdź do głównej zawartości

"Czekanie, które wykańcza"

Czasem mam wrażenie, że moje życie kręci się tylko wokół czekania. Czekania na wizytę, na badanie, na wyniki. A kiedy już są wyniki, to znowu kolejna wizyta, kolejne skierowanie, kolejne badania. I tak w kółko.

Chodzę od lekarza do lekarza i wszędzie słyszę podobne słowa: „jest podejrzenie, ale trzeba potwierdzić badaniami”, „to wygląda na to czy tamto, ale bez badań nie rozpoczniemy leczenia", "Badanie potwierdziło ale to inny lekarz sie tym zajmuje". I co mi z tego, że ktoś podejrzewa, że sie potwierdziło, że inny lekarz się tym zajmuje? Ja mam realny ból, realne ograniczenia i realne zmęczenie, które każdego dnia zabiera mi siły.

Na razie mam tylko Skudexę albo inne tabletki, które działają jak plaster – na chwilę zakleją ranę, ale jej nie wyleczą. I wtedy przychodzi pytanie: ile tak można? Ile razy mam jeszcze sięgać po tabletki, które uśmierzają ból tylko na moment, zamiast dostać coś, co naprawdę pomoże?

Czasem mówię mężowi, że już nie dam rady, że nie przetrwam do diagnozy, że nie wytrzymam tego wiecznego zawieszenia. Bo czas leci, a ja zamiast czuć się lepiej – czuję się coraz gorzej. Każdy dzień jest jak kolejne przypomnienie, że choroba nie czeka, tylko postępuje.

I mam wrażenie, że ja stoję w miejscu, a moje zdrowie biegnie w odwrotnym kierunku. I naprawdę nie wiem, ile jeszcze dam radę tak wytrzymać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

„Choroba zabrała mi plany, ale dała inną siłę”

Krótko przed chorobą wydarzyło się coś, co wtedy wydawało mi się szczytem. Dostałam awans. Taki, o który walczyłam długo, wytrwale, z resztkami sił. Lubiłam swoją pracę – nie tylko dlatego, że ją znałam. Lubiłam ją, bo czułam, że jestem w niej dobra. Bo miałam ambicję. Bo chciałam więcej – nie z chciwości, ale z pasji. Myślałam o kolejnych studiach, nowych kwalifikacjach. W głowie miałam plan na następne kilka lat – jak piąć się wyżej, jak jeszcze lepiej pracować, rozwijać się. A potem wszystko się posypało. --- Choroba przyszła cicho. Ale zabrała głośno. Najpierw odebrała mi siły. Potem pewność siebie. Potem plany. Nie poszłam wyżej. Nie zapisałam się na te studia. Nie zrealizowałam kolejnych kroków. Zamiast tego – leżę. Czasem dosłownie. Czasem symbolicznie – w miejscu. Są dni, kiedy płaczę z bezsilności. Ze strachu. Z tęsknoty za sobą sprzed choroby. Bo bardzo mi szkoda mojej pracy. Bardzo mi szkoda mojego stanowiska. I bardzo się boję. Co będzie, jeśli nie wrócę? Jeśli to, co budow...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...