To jedna z najtrudniejszych lekcji, jakie dostałam od życia – nauczyć się zatrzymywać wtedy, gdy ciało nie daje już rady, mimo że w głowie wciąż kipi od pomysłów, planów i pragnień. To zderzenie dwóch światów: serca, które chce żyć pełnią, i organizmu, który mówi: „zwolnij, odpocznij, daj mi czas”.
Długo miałam w sobie bunt. Złość, że inni mogą, a ja muszę liczyć siły na zamiary. Żal, że to, co kiedyś było oczywiste, dziś bywa poza zasięgiem. A najgorsze były wyrzuty sumienia – że nie zrobiłam tyle, ile powinnam, że odpuściłam, że się poddałam.
Ale prawda jest inna. To nie jest poddanie się. To nie jest słabość. To mądrość – trudna, bolesna, ale potrzebna. Bo ciało i głowa muszą iść w parze, a nie przeciwko sobie. Jeśli jedno mówi „stop”, to drugie też musi nauczyć się słuchać.
Dziś wiem, że czasem największą odwagą jest nie pędzić za wszelką cenę, tylko pozwolić sobie na odpoczynek bez poczucia winy. Bo troska o siebie nie jest egoizmem – jest koniecznością. A równowaga nie polega na tym, by zawsze biec, ale by umieć się zatrzymać wtedy, kiedy naprawdę trzeba.
Komentarze
Prześlij komentarz