Są takie momenty w życiu, kiedy nasze ciało zaczyna się zmieniać, a my nawet nie do końca wiemy, kiedy i jak to się stało. Dla mnie to nie był jeden przełomowy dzień. To był proces – trudny, nieprzewidywalny, pełen skrajności. Kiedyś, zanim choroba i stres zaczęły mnie dosłownie zjadać, nie miałam problemu z wagą ani sylwetką. Nie było we mnie obsesji na punkcie wyglądu – po prostu czułam się ze sobą dobrze.
Potem przyszło to, co często przychodzi niespodziewanie: kryzysy zdrowotne, stres, brak apetytu. Chudłam w zawrotnym tempie, mimo że jadłam (i to wcale nie mało) – słodycze, chipsy, kawa za kawą, paczka za paczką papierosów. Miałam wtedy w najgorszym momencie prawie 20 kilogramów niedowagi i wyglądałam, jakby choroba mnie pochłaniała – nie tylko fizycznie. W oczach ludzi widziałam zmartwienie. W moich oczach była tylko pustka.
Po operacji mój tryb życia się zmienił. Dużo leżenia, zero ruchu. Papierosy odeszły, ale… pojawiło się podjadanie. Zwłaszcza słodyczy. I nagle waga zaczęła iść w górę. Za bardzo. Potem sterydy, po których znowu przytyłam i spuchłam (strasznie) bo zatrzymywały wodę w organizmie.
Co robię, żeby wrócić do swojej optymalnej wagi i figury?
Nie chcę być „najszczuplejsza”. Nie chcę się katować dietami. Nie liczę kalorii. Chcę po prostu odzyskać równowagę – fizyczną i psychiczną. Dlatego dzielę się swoimi krokami – może komuś pomogą:
1. Nie robię z jedzenia wroga, ale... uczę się wybierać
Owsianka z nasionami chia i otrębami to już tradycja. Zamiast słodyczy z cukrem – zdrowe zamienniki. Zamiast sklepowych batonów – sięgam po owoce, jogurt naturalny lub kefir. Nie zawsze jest idealnie, ale staram się mieć w domu zdrowe przekąski.
2. Woda to moja codzienność
Zaczynam dzień od szklanki wody z rozpuszczalną witaminą C. Piję też dużo w ciągu dnia – czasem to właśnie pragnienie podszywa się pod głód.
3. Nie głodzę się, ale jem z głową
Nie chodzę głodna – to prosta droga do wieczornego rzucania się na cokolwiek. Staram się jeść regularnie, w mniejszych porcjach, ale tak, by się nasycić. Słucham swojego organizmu.
4. Delikatny ruch zamiast presji na siłownię
Nie mogę ćwiczyć intensywnie, ale robię to, co mogę: spaceruję, jeżdżę na rowerku stacjonarnym, rozciągam się. To pomaga nie tylko ciału, ale i głowie. Czasem 10 minut ruchu daje więcej niż godzina wyrzutów sumienia.
5. Dbam o siebie całościowo – nie tylko o wagę
Nie skupiam się tylko na kilogramach. Patrzę w lustro i szukam innych sygnałów: czy lepiej śpię? Czy mam więcej siły? Czy mniej się stresuję? Utrata 10 kilogramów to cel, ale nie za wszelką cenę.
---
I najważniejsze: nie wracam do starych nawyków
Nie chcę wracać do czasów, gdy wyglądałam jak cień człowieka, bo nie miałam siły ani na uśmiech, ani na życie. Wolę iść powoli, ale świadomie – krok po kroku do siebie. Do swojej figury, ale też do wewnętrznego spokoju. To nie jest tylko walka o ciało. To droga do tego, by poczuć się dobrze we własnej skórze.
Jeśli też jesteś w takim miejscu – wiedz, że nie jesteś sama. To normalne, że ciało się zmienia, gdy przechodzimy przez trudne rzeczy. Ale to też znaczy, że możemy je odbudować – z szacunkiem, łagodnością i troską.
---
Za każde polubienie, za każdy komentarz, za każde udostępnienie – dziękuję. To daje mi siłę i motywację, że to, co robię, ma sens.
Komentarze
Prześlij komentarz