Choroba przyszła do mnie bez pytania. Wdarła się w moje życie, odebrała mi plany, siły, czasami nawet poczucie, że jestem tą samą osobą co kiedyś. I nie miałam na to żadnego wpływu. Nie wybierałam tego.
Ale dziś wiem, że mogę wybierać coś innego.
Mogę wybierać, jak z tą chorobą żyję. Mogę odzyskiwać kontrolę tam, gdzie się da – choćby w drobiazgach. W decyzjach, które na pierwszy rzut oka mogą wydawać się małe, ale w moim świecie znaczą wszystko.
Wybieram codziennie, że wstanę i spróbuję. Że zrobię krok więcej, choćby powoli. Że uśmiechnę się do psa, do bliskich, do samej siebie w lustrze – nawet jeśli w środku boli. Że nie dam się zdefiniować tylko przez to, co mi zabrano, ale spróbuję budować siebie na nowo.
To nie są wielkie rewolucje. To są małe decyzje, które stają się cegiełkami w odzyskiwaniu kawałków mnie samej. Bo tam, gdzie choroba wciąż zabiera, ja próbuję odbudować.
Nie mam wpływu na wszystko. Ale mam wpływ na coś.
I to „coś” daje mi poczucie, że nadal jestem sobą.
Komentarze
Prześlij komentarz