Czasami mam wrażenie, że dla innych jestem tylko jedną etykietą – chora.
Jakby wszystko, co mnie definiuje, sprowadzało się do tego, w jakim stanie jest moje ciało. Jakby cała reszta – moje myśli, poczucie humoru, charakter, emocje – zniknęły w cieniu diagnoz, szpitali i tabletek.
Ale przecież to nieprawda.
Nie jestem tylko chora.
Jestem też śmieszna – potrafię żartować z rzeczy, które innych wprawiają w zakłopotanie. Jestem cicha – bo często więcej obserwuję niż mówię, i w tym też jest moja siła. Jestem ironiczna – bo czasem tylko sarkazm potrafi unieść ciężar tego, co naprawdę czuję. Jestem też silna – choć ta siła bywa inna niż u zdrowych. Moja polega na tym, że wstaję, kiedy nie mam siły wstać. Że próbuję, nawet gdy mam ochotę się poddać.
Choroba nie zabrała mi wszystkiego.
Nie zabrała mojej osobowości, mojego wnętrza, moich pasji i tego, kim naprawdę jestem. Ona jest częścią mojego życia, ale nie całością. Nie można mnie zamknąć w szufladzie z napisem „pacjentka” i udawać, że nic poza tym nie istnieje.
Czuję, że muszę o tym mówić głośno – dla siebie i dla innych w podobnej sytuacji.
Bo choroba nie definiuje człowieka. Jest tylko jednym z rozdziałów, a nie całą książką.
Nie jestem tylko chora.
Jestem też sobą. I tego nikt mi nie odbierze.
Komentarze
Prześlij komentarz