Znasz to uczucie, kiedy jeszcze nie zdążysz dokończyć zdania o swoim problemie, a już ktoś Cię leczy, naprawia i poprawia?
Bo on wie lepiej.
Bo on czytał.
Bo jego kuzynka miała to samo i „wystarczyło jeść więcej marchewki i przeszło”.
W ostatnich miesiącach usłyszałam tyle rad, że spokojnie mogłabym otworzyć własny podcast pt. „Jak przeżyć życie według innych ludzi”.
Niektóre były szczere.
Niektóre zabawne.
Niektóre kompletnie nieproszone.
I choć wiem, że wiele z nich wynikało z troski, to prawda jest taka: nie każda rada to pomoc.
Czasem dobre chęci bolą bardziej niż cisza.
„Musisz tylko bardziej chcieć”
Kiedy chorujesz przewlekle, masz depresję, jesteś po operacji albo po prostu czujesz, że dźwigasz życie z trudem – usłyszysz wiele magicznych haseł.
– „Wystarczy pozytywne myślenie!”
– „Trzeba poczekać i wszystko przejdzie!”
– „Bo inni w takiej sytuacji to...!”
– „Weź się w garść!”
– „Rusz się, od razu Ci przejdzie!”
– „Ja to bym na Twoim miejscu…”
Nie jesteś na moim miejscu.
Nie widzisz, ile wysiłku kosztuje mnie zwykłe „wstać z łóżka i się ubrać”. Nie wiesz, ile razy próbowałam „bardziej się postarać”, zanim ciało powiedziało: „nie dam rady”. Nie rozumiesz, że czasem milczenie nie oznacza braku chęci, ale braku siły.
I nie musisz tego rozumieć. Wystarczy, że nie będziesz mi doradzać z pozycji trenera życia, gdy ja ledwo oddycham.
Dlaczego tak trudno powiedzieć: „nie chcę twojej rady”?
Bo boimy się, że ktoś się obrazi.
Bo nie chcemy sprawiać wrażenia niewdzięcznych.
Bo przecież „tylko chciał dobrze”.
Ale prawda jest taka: masz prawo postawić granicę. Masz prawo powiedzieć: – „Dziękuję, ale nie szukam teraz rozwiązania.”
– „Potrzebuję tylko, żebyś mnie wysłuchał, nie naprawiał.”
– „Wiem, że chcesz pomóc, ale to nie jest pomocne.”
To nie jest egoizm. To dbanie o siebie.
A co, jeśli to Ty jesteś tym, kto radzi?
Zatrzymaj się na chwilę. Zanim rzucisz: „ja na Twoim miejscu…”, zapytaj: – „Chcesz o tym pogadać?”
– „Czego teraz potrzebujesz?”
– „Mam pomysł, ale powiedz, czy chcesz go usłyszeć.”
Czasem największym wsparciem nie jest „złota rada”, tylko obecność.
Cisza.
Zrozumienie.
Szczere: „To musi być cholernie trudne. Jestem z Tobą.”
Jak nauczyłam się mówić „nie”?
Nie przyszło mi to łatwo.
Z początku dusiłam się z frustracji. Uśmiechałam się, kiwałam głową, a potem płakałam w poduszkę, bo czułam się niezrozumiana, osądzona i… niewystarczająca.
Ale zaczęłam ćwiczyć: jedno „nie potrzebuję tego teraz”. Jedno „dzięki, ale to mnie nie wspiera”.
I wiesz co? Niektórzy się obrazili.
Ale inni… zostali.
Słuchają. Obecni. Bez presji.
Bo czasem największą pomocą jest danie komuś przestrzeni, by sam odnalazł drogę.
---
Nie każda rada to pomoc. Ale każda granica, którą postawisz – to akt miłości do siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz