Przejdź do głównej zawartości

Sposoby na sen, kiedy ciało boli, a głowa nie daje spokoju

Są noce, kiedy świat wydaje się zbyt głośny, mimo że za oknem panuje cisza. Ciało skrzypi jak stare drzwi, każda pozycja wydaje się niewłaściwa, a myśli kłębią się w głowie jak gęsty dym. Wiem, jak to jest. Kiedy organizm woła o odpoczynek, ale ból i gonitwa myśli zamieniają sen w niedoścignione marzenie.

Czasem leżę bez ruchu, licząc oddechy, jakby to miało pomóc zagłuszyć ból w plecach czy mrowienie w nogach. Innym razem wstaję, pochodzę po salonie, wracam do łóżka i próbuję od nowa. Są takie noce, kiedy jedyne, co naprawdę pomaga, to... zaakceptowanie, że ta noc będzie trudna. Ale z każdej z nich nauczyłam się czegoś nowego.

Dziś chcę się podzielić kilkoma sposobami, które pomagają mi zasnąć — albo przynajmniej przejść przez noc łagodniej. Może i Tobie coś z tego pomoże.


---

1. Wieczorne rytuały – nie dla ozdoby, ale dla układu nerwowego
Zauważyłam, że mój organizm lubi rutynę. Nawet jeśli dzień był pełen chaosu, to wieczorne powtarzalne czynności dają mu znak: „teraz czas zwolnić”. Ciepła zielona herbat. Krótki prysznic z gorącą wodą rozluźniającą mięśnie. Zgaszenie jasnych świateł. I choć brzmi to banalnie – dla mózgu to jasny sygnał, że zbliża się sen.


---

2. Ciało, które boli, potrzebuje ukojenia, nie walki
Kiedy ból nie pozwala zasnąć, próbuję zamiast z nim walczyć – otulić go uwagą. Ciepły termofor na kręgosłup. Delikatne rozciąganie w łóżku. Oddychanie „do brzucha”. Czasem pomagam sobie maścią rozgrzewającą. Czasem specjalną poduszką pod nogi. Albo leżę z zamkniętymi oczami i po prostu uznaję: tak, boli – ale jestem bezpieczna, mogę odpocząć mimo wszystko.


---

3. Głowa pełna myśli? Daj jej coś do roboty
Zamiast próbować przegonić myśli, kieruję je gdzieś indziej. Pomaga mi wdzięczność – wymieniam w myślach 3 rzeczy z dnia, za które mogę być wdzięczna. Albo wyobrażam sobie spacer po lesie, który dobrze znam – krok po kroku, szczegół po szczególe. Czasem wracam do ulubionych książek czy zdjęciu z czasów kiedy byłam zdrowa i byliśmy szczęśliwi. To nie zawsze działa od razu, ale daje mi punkt zaczepienia, by nie dryfować w stronę lęków.


---

4. Sen to nie wyścig – presja potrafi go zablokować
Im bardziej się spinam, że muszę zasnąć, tym bardziej nie mogę. Więc przestaję się zmuszać. Mówię sobie: Nie muszę spać. Wystarczy, że odpoczywam. Moje ciało i tak znajdzie chwilę na regenerację. I często… właśnie wtedy odpływam.


---

5. Plan B – czyli pozwolenie sobie na „nieidealną” noc
Bywa, że o 3 w nocy biorę telefon, przeglądam wiadomości albo piszę post na poranek. Zamiast przewracać się z boku na bok, wolę dać sobie tę przerwę. To nie porażka. To troska. A potem znów próbuję wrócić do snu. Bez oczekiwań. Z większym spokojem.


---

To wszystko nie sprawiło, że każda moja noc stała się nagle przesypiana od A do Z. Ale sprawiło, że noce przestały być moim wrogiem. Że potrafię przejść przez nie z łagodnością, której wcześniej mi brakowało.

Jeśli też masz za sobą trudne noce – jesteśmy w tym razem. I nawet jeśli dziś znów będzie ciężko – jutro też jest dzień. I z czasem, nawet najciemniejsze noce zaczynają się rozjaśniać.


---

Dziękuję, że tu jesteś.
Za każde polubienie, za każdy komentarz, za każde udostępnienie.
To daje mi siłę i motywację, że to, co robię, ma sens.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

„Choroba zabrała mi plany, ale dała inną siłę”

Krótko przed chorobą wydarzyło się coś, co wtedy wydawało mi się szczytem. Dostałam awans. Taki, o który walczyłam długo, wytrwale, z resztkami sił. Lubiłam swoją pracę – nie tylko dlatego, że ją znałam. Lubiłam ją, bo czułam, że jestem w niej dobra. Bo miałam ambicję. Bo chciałam więcej – nie z chciwości, ale z pasji. Myślałam o kolejnych studiach, nowych kwalifikacjach. W głowie miałam plan na następne kilka lat – jak piąć się wyżej, jak jeszcze lepiej pracować, rozwijać się. A potem wszystko się posypało. --- Choroba przyszła cicho. Ale zabrała głośno. Najpierw odebrała mi siły. Potem pewność siebie. Potem plany. Nie poszłam wyżej. Nie zapisałam się na te studia. Nie zrealizowałam kolejnych kroków. Zamiast tego – leżę. Czasem dosłownie. Czasem symbolicznie – w miejscu. Są dni, kiedy płaczę z bezsilności. Ze strachu. Z tęsknoty za sobą sprzed choroby. Bo bardzo mi szkoda mojej pracy. Bardzo mi szkoda mojego stanowiska. I bardzo się boję. Co będzie, jeśli nie wrócę? Jeśli to, co budow...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...