Niektórzy myślą, że siła to brak łez.
Że to pewny krok, głośny głos i wieczne „dam radę”.
Ale prawda jest inna.
Prawdziwa siła to ta, która nie potrzebuje aplauzu.
To ta, która siedzi cicho na podłodze, kiedy wszystko się wali – i mimo łez, próbuje wstać.
To ta, która przyznaje się do zmęczenia, do bólu, do słabości.
To ta, która mówi: „dziś nie dam rady” – i nie czuje się przez to gorsza.
Bo siła nie zawsze walczy.
Czasem siła to odpuszczenie.
To pozwolenie sobie na odpoczynek.
To łagodność wobec siebie, kiedy ciało odmawia współpracy, a głowa gubi sens.
Być silną – naprawdę – to nie znaczy być niezniszczalną.
To znaczy być prawdziwą.
Z pęknięciami, ze zwątpieniami, z dniami, w których jedynym zwycięstwem jest… przeżycie.
I to wystarczy.
Wystarczy, by uznać siebie za silną.
Nie dla świata. Dla siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz