Przejdź do głównej zawartości

Codzienność po operacji – co warto wiedzieć, czego nikt nie mówi

To nie będzie wpis o magicznym powrocie do formy. Nie będzie też o tym, że wystarczy „pozytywne nastawienie” i „wiara w proces”. Ten wpis jest dla tych, którzy są albo tuż po operacji, albo czeka ich szpitalna rzeczywistość i chcieliby wiedzieć, czego się spodziewać. Bez lukru, ale z nadzieją. Bo da się przez to przejść. I wrócić do siebie, choć nie od razu.

1. Po narkozie bywa różnie – i to jest okej
Nikt nie mówi, że po wybudzeniu z narkozy możesz wymiotować, czuć się jak rozjechany albo… jakby ktoś cię zalał ołowiem. To minie. Ale dobrze wiedzieć, że to się zdarza. Ja wymiotowałam po jednej operacji, po innej już nie. Organizm reaguje różnie.

2. Jeśli był cięty brzuch – uważaj na każdy ruch
Tu nie ma żartów. Każdy gwałtowny ruch, śmiech, kaszel, próba podniesienia czegoś – to potencjalne ryzyko dla rany. Trzeba się pilnować. A najlepiej – mieć obok kogoś, kto pomoże. Choćby po to, żeby poprawić poduszkę, podać coś z szafki albo pomóc wstać.

3. Własna piżama to więcej niż tylko ciuch
Szpitalna koszula pooperacyjna ma jedno zadanie – być wygodna dla personelu. Ale dla pacjenta to często poczucie bezbronności. Warto – najlepiej jeszcze tego samego dnia – ubrać się w swoją piżamę. Z pomocą, bo samemu ciężko. Ale to daje trochę kontroli i poczucia „ja tu nadal jestem sobą”.

4. Chusteczki nawilżane to złoto
Nie można wstać, nie ma siły – a człowiek chce się czuć chociaż odrobinę świeżo. Chusteczki nawilżane to jedna z najważniejszych rzeczy w torbie do szpitala. Serio. Przydają się do wszystkiego – od rąk po twarz, czasem nawet... zamiast prysznica.

5. W domu – każda pomoc się liczy
Po powrocie do domu nie jest od razu pięknie. Ciało boli, człowiek się boi, nie ma siły. Ktoś bliski do pomocy – chociaż na kilka pierwszych dni – to ogromna ulga. Nawet jeśli to tylko podanie herbaty, pomoc przy zmianie pozycji albo rozmowa.

6. Opatrunek "plaster miodu" – niepozorny hit
Ja miałam taki po operacji kręgosłupa – opatrunek jest wodoodporny. Nie trzeba było go zmieniać, rana się goiła pięknie, a ja uniknęłam nieprzyjemności związanych z odklejaniem i kontrolami. Nie zawsze się je stosuje, ale warto o nie zapytać lekarza.

7. Nie wstydź się prosić o pomoc w szpitalu
Nie udawaj bohatera. Jeśli boli – proś o przeciwbólowe. Jeśli nie możesz spać – poproś o coś nasennego. Personel wie, że każdy znosi to inaczej. Nie musisz cierpieć w milczeniu.

8. Na koniec: co warto zabrać

Zabierz ze sobą mały notatnik – żeby zapisać pytania do lekarzy, leki, godziny, myśli. W szpitalu wszystko się miesza.

Mała lampka (np. na klipsie) albo czołówka to ratunek, gdy nie chcesz budzić innych, a coś musisz znaleźć.

Słuchawki i coś do słuchania – audiobook, muzyka, podcast – pomogą odciąć się od szpitalnego hałasu i myśli.

I najważniejsze: masz prawo czuć się źle. Masz prawo się bać, płakać, być zmęczonym. To część procesu. Nie jesteś słaby – jesteś człowiekiem.

---

To tyle na dziś. Jeśli to czytasz przed swoją operacją – trzymaj się. Jeśli jesteś już po – wiesz, że nie jesteś sam.
Codzienność po operacji nie jest łatwa. Ale krok po kroku, dzień po dniu – można zacząć znów być sobą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...

Syn

To on sprawia, że wiem, że muszę być, żyć, funkcjonować. Jest moją podporą – codzienną, cichą, a jednocześnie ogromną. Cieszę się, że go mam. Codziennie. Choć jest jeszcze nastolatkiem, przeszedł więcej, niż wielu dorosłych. Może kiedyś o tym napiszę – bo to historia, która zasługuje na opowiedzenie. Ale dziś chcę napisać o momencie, który przewrócił mnie... po to, bym mogła się podnieść. Pokłóciliśmy się. Byłam zmęczona, rozdrażniona, chora, sfrustrowana. A on – zamiast się zamknąć w sobie, powiedział mi wprost: „Mamo, o wszystko się mnie czepiasz, wszystko Ci nie pasuje. Mam już dość. Zrób coś z sobą, bo nie da się już z Tobą wytrzymać”. Te słowa zabolały jak nic wcześniej. Płakałam. Było mi strasznie przykro. Ale kiedy ból opadł – zostały tylko te słowa. I... prawda. Miał rację. Potrzebowałam tego kopniaka. Nie od świata, nie od lekarzy, nie od kogokolwiek z zewnątrz. Potrzebowałam go właśnie od niego. Bo on wie najlepiej, jaka jestem naprawdę – i jak bardzo mnie nie było w tamtym c...