Przejdź do głównej zawartości

Planowanie dnia, kiedy nie wiesz, ile będziesz mieć siły

Są dni, kiedy wstajesz z głową pełną planów. A potem wystarczy jedna chwila – ból, zawroty, zmęczenie, które rozlewa się po ciele jak zimna woda – i wszystko się sypie. Planowanie dnia, kiedy nie wiesz, czy w ogóle wstaniesz z łóżka bez zawahania, to wyższa szkoła życia. Ale da się. Może nie perfekcyjnie. Może nie zawsze. Ale da się.

1. Zaczynaj od minimum
Nie zapisuj w kalendarzu dziesięciu rzeczy. Zapisz jedną. Najważniejszą. Taką, która da Ci poczucie, że coś się udało. Jeśli będziesz mieć siłę – zrobisz więcej. Ale jeśli nie – zrobienie tej jednej rzeczy będzie Twoim małym zwycięstwem.

2. Planuj na miękko, nie na sztywno
Zamiast rozpisywać godzina po godzinie, spróbuj tworzyć „bloki elastyczne”:

rano (jeśli dam radę) – np. krótki spacer, śniadanie, prysznic

po południu (jeśli będzie siła) – np. zadzwonić gdzieś, zrobić pranie

wieczór (jeśli nie padnę wcześniej) – relaks, książka, nicnierobienie


Pozwól sobie na przesuwanie, odpuszczanie, zamienianie miejscami. Nic się nie stanie.

3. Miej plan B. I C. I wolne pole
Zawsze zakładaj, że może się nie udać. I to nie znaczy, że zawiodłeś. To znaczy, że życie miało inny plan. Miej coś prostszego „na wszelki wypadek” – np. zamiast generalnych porządków: przetarcie jednego blatu. Zamiast wyjścia do sklepu: lista na jutro. Zamiast rozmowy telefonicznej: wiadomość głosowa.

4. Przestań się karać za brak siły
Nie jesteś leniwy. Nie jesteś „słaby”. Masz ograniczenia, które nie są widoczne na pierwszy rzut oka, ale są realne. I masz prawo ich słuchać. Twoje ciało nie jest Twoim wrogiem – ono mówi Ci, kiedy potrzebuje pauzy. Naucz się go słuchać, nawet jeśli to trudne.

5. Celebruj drobne sukcesy
Ugotowane jajko to sukces. Umyte zęby, rozwieszone pranie, telefon do przyjaciela – wszystko to się liczy. Zamiast codziennie wypisywać „co NIE wyszło”, wieczorem zapisz: co się udało. Choćby jedną rzecz.

6. Codzienność to nie wyścig
Nie musisz działać jak inni. Nie musisz dorównywać. Twoje tempo jest dobre. Twoje granice są wystarczające. I to, że czegoś dziś nie zrobiłeś, nie przekreśla Ciebie jako człowieka. To po prostu był taki dzień.

7. Pomoc nie jest słabością
Jeśli ktoś może Cię odciążyć – daj sobie pomóc. To nie oznaka porażki, tylko mądrości. Planowanie dnia z pomocą bliskich (np. ktoś zrobi zakupy, ugotuje, przypomni o lekach) może być tym, co uratuje resztki Twojej energii.

8. I jeszcze jedno – nie musisz być „produktywny”
Czasem cały dzień to tylko leżenie i patrzenie w sufit. I też jest w tym sens. Czasem ciało i głowa potrzebują przerwy, nawet jeśli świat oczekuje działania. Nie jesteś robotem. Jesteś człowiekiem, który robi tyle, ile może. I to wystarczy.


---

Niech każdy dzień będzie próbą, a nie egzaminem.
Niech plan dnia będzie wsparciem, a nie batem.
Niech Twoja codzienność stanie się trochę lżejsza – nawet jeśli nie idealna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

„Choroba zabrała mi plany, ale dała inną siłę”

Krótko przed chorobą wydarzyło się coś, co wtedy wydawało mi się szczytem. Dostałam awans. Taki, o który walczyłam długo, wytrwale, z resztkami sił. Lubiłam swoją pracę – nie tylko dlatego, że ją znałam. Lubiłam ją, bo czułam, że jestem w niej dobra. Bo miałam ambicję. Bo chciałam więcej – nie z chciwości, ale z pasji. Myślałam o kolejnych studiach, nowych kwalifikacjach. W głowie miałam plan na następne kilka lat – jak piąć się wyżej, jak jeszcze lepiej pracować, rozwijać się. A potem wszystko się posypało. --- Choroba przyszła cicho. Ale zabrała głośno. Najpierw odebrała mi siły. Potem pewność siebie. Potem plany. Nie poszłam wyżej. Nie zapisałam się na te studia. Nie zrealizowałam kolejnych kroków. Zamiast tego – leżę. Czasem dosłownie. Czasem symbolicznie – w miejscu. Są dni, kiedy płaczę z bezsilności. Ze strachu. Z tęsknoty za sobą sprzed choroby. Bo bardzo mi szkoda mojej pracy. Bardzo mi szkoda mojego stanowiska. I bardzo się boję. Co będzie, jeśli nie wrócę? Jeśli to, co budow...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...