Czasem mam wrażenie, że moje życie toczy się bardziej zza szyby niż naprawdę.
Patrzę przez okno i widzę ludzi w biegu – spieszących się do pracy, z zakupami w dłoniach, z telefonami przy uchu. Widzę dzieci bawiące się, sąsiadkę niosącą kwiaty, psa, który z entuzjazmem ciągnie swojego właściciela. To wszystko dzieje się tuż obok mnie, a jednocześnie jakby w innym wymiarze.
Okno staje się moim ekranem. Moim małym kinem, w którym codziennie zmieniają się sceny, ale nigdy nie mogę w nich zagrać. Mogę tylko patrzeć, obserwować, tęsknić. I czasem zastanawiam się, czy ktoś, kto tam na dole przechodzi, kiedykolwiek pomyśli, że tu, za szybą, ktoś siedzi i patrzy na jego życie z zazdrością.
Świat zza okna jest pełen ruchu, kolorów, możliwości. A mój świat – ograniczony ścianami, rytmem bólu, zmęczeniem, koniecznością proszenia o pomoc – wydaje się czasem taki mały, zbyt ciasny.
I właśnie wtedy przychodzi tęsknota. Tęsknota za tym, by być po drugiej stronie. By też biec na autobus, by narzekać na korki, by wracać zmęczoną z pracy. Tęsknię nawet za tym, co kiedyś uważałam za zwyczajne i nudne.
Ale wiem też jedno – świat zza okna jest nieosiągalny tylko na dziś. Być może jutro, za miesiąc, za rok – uda mi się w nim znowu postawić krok. Wierzę, że choć czasem moje życie wygląda jak oczekiwanie, to wciąż jest moje. I że nawet obserwując, mogę nadal czuć, przeżywać, być.
Świat zza okna bywa bolesnym przypomnieniem o tym, co straciłam.
Ale jest też obietnicą – że tam, za szybą, życie wciąż się toczy. A skoro się toczy, to zawsze jest szansa, że kiedyś do niego wrócę.
Komentarze
Prześlij komentarz