Nie ma jednego uniwersalnego sposobu na wyjście z depresji. Każdy z nas przeżywa ją inaczej i potrzebuje czegoś innego. Ale chcę się podzielić tym, co pomogło mnie. Może dla kogoś będzie to iskra, która zapali choćby małe światełko.
1. Tabletki przepisane przez lekarza
Nie od razu chciałam po nie sięgnąć, ale to był początek. Bez nich nie miałabym siły zrobić niczego innego. Pomogły mi się ustabilizować i złapać oddech.
2. Spokój i cisza
Zrezygnowałam z hałaśliwych bodźców, ludzi, którzy mnie przytłaczali, i pozwoliłam sobie na bycie tylko ze sobą. Wyciszenie było jak opatrunek.
3. Niewielka poprawa formy fizycznej
Nie mówimy tu o bieganiu maratonów. Czasem po prostu wstanie z łóżka i zrobienie kilku skłonów albo lekkie rozciąganie było moim małym sukcesem.
4. Spacer
Kilka kroków na świeżym powietrzu, z psem albo sama. Z początku to był wysiłek, ale potem – małe wytchnienie. Kawałek normalności.
5. Robienie czegokolwiek w domu
Zajęcie rąk czymś prostym: ugotowanie obiadu, przetarcie kurzy, nawet odłożenie rzeczy na swoje miejsce – pozwalało mi nie myśleć i poczuć, że coś zrobiłam. Nawet jeśli to było tylko „coś małego”.
---
Na koniec…
Dziś, gdy patrzę na siebie sprzed kilku miesięcy, czuję wdzięczność. Za to, że nie poddałam się mimo wszystko. Za każdy mały krok, który wydawał się wtedy ogromny. I za to, że dziś mogę o tym napisać – z nadzieją, że ktoś przeczyta i pomyśli: może i ja dam radę.
Komentarze
Prześlij komentarz