Przejdź do głównej zawartości

10 rzeczy, które robię, żeby poczuć się jak superbohaterka (mimo że boli)

Nie mam peleryny, nie latam i nie potrafię zatrzymać czasu. Ale każdego dnia, mimo bólu, robię rzeczy, które sprawiają, że czuję się silna. Może nie jak bohaterka z komiksu, ale z całą pewnością – jak bohaterka własnego życia.

Oto moje 10 sposobów na wewnętrzne supermoce:

1. Wstaję z łóżka, nawet kiedy ciało protestuje
To niby nic wielkiego. Ale dla mnie – to pierwszy, codzienny akt odwagi. Pokazuję sobie, że mimo wszystko mogę zacząć dzień.

2. Uśmiecham się – nawet jeśli tylko do siebie w lustrze
Bo czasem uśmiech to pierwszy krok do tego, żeby choć trochę oszukać ból i smutek.

3. Zakładam coś, w czym czuję się dobrze
Nie musi być super stylowo. Wystarczy, że czuję się w tym sobą – wygodnie, ciepło, bezpiecznie. Strój to moja zbroja.

4. Zamiast listy zadań – zapamiętuję listę dobrych chwil
Zamiast skupiać się na tym, co „muszę zrobić”, zapamiętuję to, co mi się udało, co sprawiło mi radość. To zmienia perspektywę – z presji na wdzięczność.

5. Daję sobie prawo do słabości
Prawdziwa superbohaterka wie, kiedy musi się zatrzymać. Odpoczynek to też działanie. To ładowanie energii.

6. Ruszam się, choćby tylko 10 minut
Spacer, kilka ćwiczeń rozciągających, rowerek stacjonarny – cokolwiek, co sprawia, że ciało przypomina sobie, że jeszcze potrafi.

7. Dbam o małe rytuały
Ulubiona herbata, serial, koc. Te małe przyjemności są moją codzienną magią.

8. Prowadzę bloga
Pisanie pomaga mi uporządkować myśli, wyrzucić to, co boli, i zobaczyć, jak wiele już przeszłam.

9. Uczę się mówić: „potrzebuję pomocy”
To dla mnie jedno z najtrudniejszych zdań. Ale coraz częściej je wypowiadam – i widzę, że nie muszę wszystkiego dźwigać sama.

10. Przypominam sobie, ile już przeszłam
Każda blizna, każdy dzień bólu to dowód, że potrafię przetrwać. Że nie jestem słaba – jestem cholernie silna.


---

Czasem czuję się jak bohaterka w treningu – może jeszcze nie wszystko ogarniam, może czasem się potykam… Ale nie poddaję się. I to jest właśnie moja supermoc.

A Ty? Co sprawia, że czujesz się silna mimo trudności?
Podziel się w komentarzu – może zainspirujesz kogoś, kto dziś bardzo tego potrzebuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

„Choroba zabrała mi plany, ale dała inną siłę”

Krótko przed chorobą wydarzyło się coś, co wtedy wydawało mi się szczytem. Dostałam awans. Taki, o który walczyłam długo, wytrwale, z resztkami sił. Lubiłam swoją pracę – nie tylko dlatego, że ją znałam. Lubiłam ją, bo czułam, że jestem w niej dobra. Bo miałam ambicję. Bo chciałam więcej – nie z chciwości, ale z pasji. Myślałam o kolejnych studiach, nowych kwalifikacjach. W głowie miałam plan na następne kilka lat – jak piąć się wyżej, jak jeszcze lepiej pracować, rozwijać się. A potem wszystko się posypało. --- Choroba przyszła cicho. Ale zabrała głośno. Najpierw odebrała mi siły. Potem pewność siebie. Potem plany. Nie poszłam wyżej. Nie zapisałam się na te studia. Nie zrealizowałam kolejnych kroków. Zamiast tego – leżę. Czasem dosłownie. Czasem symbolicznie – w miejscu. Są dni, kiedy płaczę z bezsilności. Ze strachu. Z tęsknoty za sobą sprzed choroby. Bo bardzo mi szkoda mojej pracy. Bardzo mi szkoda mojego stanowiska. I bardzo się boję. Co będzie, jeśli nie wrócę? Jeśli to, co budow...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...