Przejdź do głównej zawartości

Nie porównuj swojej codzienności do cudzego „highlightu”

Siedzę z kubkiem herbaty, której już nawet nie mam siły podgrzać. Pies śpi rozwalony na poduszce, która miała być moja. W tle jakieś brzęczenie z pralki, niedomyte naczynia czekają na cud. I wtedy – zupełnie bezmyślnie – odpalam Instagram.

Ktoś właśnie zrobił poranny stretching w słońcu, ktoś inny ma uśmiech od ucha do ucha na tle gór. Perfekcyjna kuchnia, idealna figura dwa miesiące po porodzie, dzieci w śnieżnobiałych ubraniach, które u mnie przetrwałyby góra pięć minut. A ja? Ja próbuję zebrać się z łóżka i nie rozwalić sobie kręgosłupa przy wstawaniu.

Złapałam się ostatnio na tym, że zaczęłam się czuć gorsza. Bo moja rzeczywistość wygląda inaczej. Bo nie mam siły na codzienny makijaż, bo zamiast zdrowej sałatki znów zjadłam kawałek czekolady, bo moje „tu i teraz” bywa ciężkie, bolesne i dalekie od estetycznych kadrów.

Ale przypomniałam sobie coś ważnego.

To, co widzimy w social mediach, to nie życie. To fragmenty. Migawki. Najlepsze momenty, często wyreżyserowane. Filtry nie tylko wygładzają skórę, ale też rzeczywistość. Nikt nie pokazuje łez w poduszkę, chwil bezradności, bólu kręgosłupa, walki z depresją, sterty prania czy poczucia samotności. A przecież to też jest część codzienności.

Nie jesteśmy mniej wartościowi tylko dlatego, że nasze życie nie wygląda jak reklama jogurtu. Każdy z nas ma swoją historię. Ja też. Historię, w której były chwile, kiedy nie wiedziałam, czy się podniosę. Ale się podnosiłam. Nieidealnie, czasem brudna od łez, czasem w szlafroku o 16:00. I to też jest siła.

Więc jeśli dziś też masz taki dzień, że czujesz się mniej – przypomnij sobie, że nie musisz być jak nikt inny. Twoja codzienność może być trudna, ale jest prawdziwa. I to ma ogromną wartość.

Nie porównuj swojej codzienności do cudzego highlightu. Bo twoja historia, nawet jeśli nie jest błyszcząca, jest ważna. I twoja obecność tutaj – też.

Dziękuję, że jesteś. Może i nie widać tego, ale to, że czytasz – znaczy dla mnie więcej, niż myślisz.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...

Syn

To on sprawia, że wiem, że muszę być, żyć, funkcjonować. Jest moją podporą – codzienną, cichą, a jednocześnie ogromną. Cieszę się, że go mam. Codziennie. Choć jest jeszcze nastolatkiem, przeszedł więcej, niż wielu dorosłych. Może kiedyś o tym napiszę – bo to historia, która zasługuje na opowiedzenie. Ale dziś chcę napisać o momencie, który przewrócił mnie... po to, bym mogła się podnieść. Pokłóciliśmy się. Byłam zmęczona, rozdrażniona, chora, sfrustrowana. A on – zamiast się zamknąć w sobie, powiedział mi wprost: „Mamo, o wszystko się mnie czepiasz, wszystko Ci nie pasuje. Mam już dość. Zrób coś z sobą, bo nie da się już z Tobą wytrzymać”. Te słowa zabolały jak nic wcześniej. Płakałam. Było mi strasznie przykro. Ale kiedy ból opadł – zostały tylko te słowa. I... prawda. Miał rację. Potrzebowałam tego kopniaka. Nie od świata, nie od lekarzy, nie od kogokolwiek z zewnątrz. Potrzebowałam go właśnie od niego. Bo on wie najlepiej, jaka jestem naprawdę – i jak bardzo mnie nie było w tamtym c...