Z każdej strony słyszymy: „Bądź silna”, „Dasz radę”, „Nie poddawaj się”. I jasne – te słowa mają dawać otuchę, pchać nas do przodu, motywować, ale… co jeśli czasem już naprawdę nie mamy siły?
Ja miałam takie dni. Dni, kiedy wstanie z łóżka wydawało się równie trudne, co wejście na szczyt góry. Dni, kiedy nie pomagały ani słowa wsparcia, ani „dobre rady”, ani nawet moje własne wewnętrzne przekonywanie, że „muszę być silna”. Bo nie byłam.
Ale wiesz co? To też jest w porządku.
Zrozumiałam, że nie muszę codziennie walczyć jak bohaterka z filmu. Nie muszę każdego dnia mieć uśmiechu na twarzy, motywacji na 120% i planu działania. Czasem wystarczy, że po prostu jestem. W tej wersji, w jakiej jestem danego dnia – zmęczona, zagubiona, cicha, trochę potargana przez życie.
To nie znaczy, że się poddaję. To znaczy, że daję sobie prawo do słabości. A to też jest siła – taka cicha, ciepła, głęboka. Taka, która nie potrzebuje rozgłosu.
Jeśli dziś jesteś na takim etapie, że jedyne, co udało Ci się zrobić, to po prostu być – to wiedz, że to już coś. I że nie jesteś w tym sama.
Bo nie musisz być silna codziennie. Czasem wystarczy, że jesteś.
Komentarze
Prześlij komentarz