Przejdź do głównej zawartości

Jak przetrwać długi pobyt w szpitalu daleko od domu

Długi pobyt w szpitalu to zawsze wyzwanie – fizyczne, psychiczne i emocjonalne. A kiedy jeszcze jesteś daleko od domu, bez możliwości zobaczenia znajomych twarzy czy przytulenia swojego psa, wszystko robi się trudniejsze. Sama wiem, co to znaczy. Dlatego postanowiłam zebrać w jednym miejscu rzeczy, które mogą ten czas choć trochę oswoić.

1. Przygotuj swoją „bazę przetrwania”

Książki – najlepiej takie, które potrafią wciągnąć na tyle, że zapominasz o tym, gdzie jesteś. Dla mnie idealne są kryminały albo powieści obyczajowe z nutą humoru.

Tablet/laptop + słuchawki – Netflix, YouTube, podcasty, muzyka, filmy – wszystko, co pozwala przenieść się gdzie indziej, choćby na chwilę.

Powerbank i przedłużacz – gniazdka w szpitalach są jak złoto. Często jedno na całą salę.

Twoje „własne” rzeczy – ulubiony kubek, mały koc, miękka bluza. Coś, co pachnie domem. Coś, co przypomina, że to tylko przystanek.


2. Kontakt z bliskimi, nawet na odległość

Rozmowy telefoniczne, wiadomości, wideorozmowy – cokolwiek, co pozwala usłyszeć znajomy głos.

Możesz poprosić bliskich, by pisali Ci listy, wysyłali zdjęcia z codzienności albo filmiki z psem/kotem. Takie małe rzeczy robią wielką różnicę.


3. Prowadź dziennik albo blog

Spisywanie myśli, emocji, obserwacji pomaga złapać dystans. Nie musisz pisać idealnie. Po prostu pisz.

Możesz też robić zdjęcia codzienności szpitalnej – to trochę jak opowiadanie historii, w której jesteś główną bohaterką.


4. Zadbaj o rutynę

Nawet w szpitalu możesz mieć „swój plan dnia”: poranna kawa, wieczorne słuchanie podcastu, ćwiczenia oddechowe, notatki w dzienniku. To daje poczucie kontroli.


5. Małe rytuały i przyjemności

Pachnący krem do rąk, ulubiony balsam do ust, dobra herbata. Małe rzeczy, które mówią Twojemu ciału i głowie: „jestem o siebie troszczona”.

Gumki do włosów, szczotka, małe lusterko – rzeczy, które pomagają poczuć się „jak człowiek”.


6. Coś do robienia rękami

Kolorowanki, szydełko, krzyżówki, sudoku – cokolwiek, co zajmuje ręce i daje trochę radości.


7. Cierpliwość dla siebie

Są dni, kiedy wszystko wkurza. I to jest okej. Pozwól sobie na bycie zmęczoną, złą, przygnębioną. Ale pamiętaj – to przejdzie. Z każdym dniem jesteś bliżej wyjścia.

Masz coś, co pomogło Tobie przetrwać szpital? Podziel się – może pomożesz komuś innemu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tęsknota za codziennością, która dawała siłę

 Są tacy, którzy mówią: „Nie lubię swojej pracy, robię to tylko dla pieniędzy”. Ja zawsze miałam inaczej. Praca była dla mnie czymś więcej – nie tylko obowiązkiem, ale miejscem, gdzie czułam się potrzebna, skupiona, żywa. Była moją odskocznią od domowych problemów, codziennych trosk i niepokoju. Gdy przekraczałam próg, wszystko zostawało za drzwiami – nie było już miejsca na zamartwianie się, na rozkładanie życia na czynniki pierwsze. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Praca wymagała ode mnie pełnej koncentracji, zaangażowania i odpowiedzialności. I dawała mi za to coś bardzo cennego – poczucie sensu, rytm, strukturę dnia. Od dłuższego czasu nie mogę jednak do niej wrócić. Choroba wywróciła moje życie do góry nogami. Ciało przestało współpracować, a ja musiałam się zatrzymać. I choć minęło już sporo czasu, tęsknota nie mija. Brakuje mi tej codziennej rutyny, porannych przygotowań, znajomych twarzy, odpowiedzialności – wszystkiego, co tworzyło moją „pracową rzeczywistość”. Bardzo ...

Moja droga do bloga - skąd pomysł na "Siłę codzienności"

Przez długi czas żyłam (w sumie dalej żyję) w cieniu bólu, zmęczenia i walki o zdrowie i normalne życie. Mój organizm wielokrotnie dawał mi sygnały, że coś jest nie tak – a ja, jak wiele osób, ignorowałam je, próbując normalnie funkcjonować, pracować, zajmować się domem i wychowaniem dziecka. Przeszłam przez wiele trudnych momentów – choroby, operacje, powroty do sprawności, upadki psychiczne i powolne próby wstawania. Z czasem zrozumiałam, że nie muszę szukać siły w nadzwyczajnych wydarzeniach. Najwięcej mocy znajduje się właśnie w tej zwykłej codzienności – w tym, że mimo wszystko wstajesz rano z łóżka, idziesz na spacer, ćwiczysz, rozmawiasz, gotujesz. To z tych małych kroków buduję siebie na nowo. Blog „Siła codzienności” powstał z potrzeby podzielenia się moją historią – nie po to, by się użalać, ale by pokazać, że nawet po ciężkich przeżyciach można szukać sensu. Może nie od razu wielkiego „po co”, ale chociażby małego „na dziś”. Chcę dzielić się tu nie tylko swoją drogą zdrowotn...

Syn

To on sprawia, że wiem, że muszę być, żyć, funkcjonować. Jest moją podporą – codzienną, cichą, a jednocześnie ogromną. Cieszę się, że go mam. Codziennie. Choć jest jeszcze nastolatkiem, przeszedł więcej, niż wielu dorosłych. Może kiedyś o tym napiszę – bo to historia, która zasługuje na opowiedzenie. Ale dziś chcę napisać o momencie, który przewrócił mnie... po to, bym mogła się podnieść. Pokłóciliśmy się. Byłam zmęczona, rozdrażniona, chora, sfrustrowana. A on – zamiast się zamknąć w sobie, powiedział mi wprost: „Mamo, o wszystko się mnie czepiasz, wszystko Ci nie pasuje. Mam już dość. Zrób coś z sobą, bo nie da się już z Tobą wytrzymać”. Te słowa zabolały jak nic wcześniej. Płakałam. Było mi strasznie przykro. Ale kiedy ból opadł – zostały tylko te słowa. I... prawda. Miał rację. Potrzebowałam tego kopniaka. Nie od świata, nie od lekarzy, nie od kogokolwiek z zewnątrz. Potrzebowałam go właśnie od niego. Bo on wie najlepiej, jaka jestem naprawdę – i jak bardzo mnie nie było w tamtym c...