Zdarza się, że patrzymy na swoje życie i czujemy ogrom. Tego, co trzeba zmienić. Naprawić. Zrozumieć. Przepracować. Zbudować od nowa. To przytłacza – bo jak to wszystko ogarnąć? Jak zacząć, kiedy ciało boli, a myśli krążą w kółko? Kiedy nawet wstanie z łóżka jest wyzwaniem?
Znam to uczucie. Wiem, jak to jest chcieć zmiany, ale nie mieć siły na wielkie rewolucje.
I właśnie dlatego nauczyłam się cenić małe kroki. Niewielkie, czasem niemal niezauważalne działania, które stopniowo odmieniają rzeczywistość. Nie spektakularnie. Nie od razu. Ale skutecznie.
To może być: – wstanie dziesięć minut wcześniej, by napić się spokojnie herbaty,
– krótki spacer zamiast leżenia cały dzień,
– powstrzymanie się od negatywnego komentarza wobec siebie,
– zapisanie jednej rzeczy, za którą dziś mogę być wdzięczna,
– rozciąganie przez dwie minuty zamiast siłowni,
– jeden telefon, który odwlekałam,
– przygotowanie prostego posiłku zamiast kolejnych chipsów.
To drobiazgi. Ale to droga.
Kiedy patrzę wstecz, widzę, że właśnie te drobne decyzje, podejmowane dzień po dniu, ułożyły się w nowy obraz mojego życia. W więcej łagodności wobec siebie. W lepsze zdrowie. W więcej spokoju i nadziei.
Nie wszystko naraz. I nie musi być idealnie.
Wystarczy mały krok, by dać sobie szansę. A potem kolejny. I kolejny.
Bo właśnie w małych krokach mieszka siła codzienności.
A Ty – jaki był Twój dzisiejszy mały krok?
Taki, który zrobiłeś_aś mimo zmęczenia, bólu, braku motywacji?
Podziel się, jeśli chcesz – może dla kogoś stanie się inspiracją.
Komentarze
Prześlij komentarz