Były dni, gdy każdy poranek zaczynał się od myśli: "I co ja dzisiaj zrobię? Co mogę zrobić, skoro wszystko mnie boli albo nie mam siły?"
Czas choroby, rehabilitacji czy zmęczenia psychicznego to nie jest dobry moment na wielkie plany i ambitne cele. Ale to właśnie wtedy najmocniej czułam potrzebę, by robić cokolwiek, co da mi chociaż cień poczucia sensu. Coś, co nie obciąży ciała, nie przytłoczy głowy, ale sprawi, że dzień nie minie mi na patrzeniu w sufit.
Oto kilka takich domowych zajęć, które naprawdę mi pomogły:
---
1. Pisanie (nawet od niechcenia)
Zaczęło się od krótkich zdań w notatniku. Potem przeszło w zapiski na blogu. Pisanie pozwala mi układać myśli, wyrzucać z siebie ciężar emocji, a czasem po prostu zatrzymać się i zobaczyć, że nadal mam coś do powiedzenia. Nawet jeśli to tylko lista rzeczy, które dziś zrobiłam. Nawet jeśli to tylko jedno zdanie: "Dziś było trochę lepiej."
2. Pielęgnacja roślin
Nie mam domowej dżungli, ale nawet podlewanie kilku doniczek albo przesadzenie czy przestawienie jednej roślinki działa na mnie kojąco. To rytuał. Prosty, spokojny, dający efekt. A kiedy widzę nowy listek – serio, czuję się tak, jakbym wygrała coś ważnego.
3. Gotowanie na spokojnie
Nie codziennie mam siłę na wielkie dania, ale czasem zrobienie prostego obiadu, upieczenie szybkiego ciasta ze skyru czy nawet ugotowanie ulubionej owsianki daje mi zaskakująco dużo satysfakcji. Gotowanie może być rodzajem medytacji, gdy podejdzie się do niego bez presji.
4. Zajmowanie się psem
Mój pies to nie tylko towarzysz, ale i motywator. Krótki spacer, zabawa w przeciąganie sznurka, podanie mu jakiegoś smaczka – to drobiazgi, które trzymają mnie w rytmie dnia. Pies nie pyta, czy mam dziś dobry humor. On po prostu jest – i to już wystarczy.
5. Małe porządki z muzyką w tle
Nie generalne sprzątanie, nie przestawianie mebli. Raczej przetarcie jednej półki, złożenie prania, przejrzenie jednej szuflady. Zawsze w swoim tempie, z ulubioną playlistą lub telewizją. Każda taka rzecz to punkt dla mnie w grze pod tytułem „Dziś zrobiłam coś konkretnego”.
6. Słuchanie podcastów lub audiobooków
Są dni, kiedy nie mam siły ani czytać, ani oglądać. Ale słuchanie – to co innego. Dzięki temu nie czuję się całkiem odcięta od świata. Mogę posłuchać czyjegoś głosu, zainspirować się albo po prostu poczuć mniej samotna.
---
Nie trzeba zdobywać świata, żeby mieć poczucie sensu.
Czasem wystarczy podlewać kwiaty, napisać kilka zdań albo pogłaskać psa.
To nie są „zajęcia dla zabicia czasu”. To moje sposoby na to, by nie dać się poczuciu bezużyteczności.
Bo nawet w trudnych momentach – mogę coś zrobić. Nawet coś drobnego. I to wystarczy.
---
Dziękuję, że tu jesteś.
Za każde przeczytane słowo, za każdy komentarz, za każde polubienie – to wszystko przypomina mi, że nie jestem sama. I że to, co robię, ma sens.
Komentarze
Prześlij komentarz