Minęło już sporo czasu, odkąd założyłam tego bloga. Zdążyłam napisać wiele słów. Zostawić tu sporo siebie. Przemyśleń, emocji, słabości. I dostałam w zamian więcej, niż się spodziewałam – ciepło, zrozumienie, empatię… od ludzi, których nigdy nie spotkałam.
A mimo to… nikt z moich bliskich nie wie, że to robię.
Nikt nie wie, że codziennie zmagam się z bólem. Że nadal się nie wysypiam. Że czasem boję się, że nigdy nie wrócę do siebie.
Nikt nie wie, że mam tyle pytań bez odpowiedzi i że za często jestem bliżej rezygnacji niż nadziei.
Bo nie umiem tego powiedzieć.
Bo łatwiej jest mi pisać do obcych niż mówić do swoich.
Bo tu nikt nie przerywa zdaniami typu: „Będzie dobrze”, „Nie przesadzaj”, „Inni mają gorzej”.
Tu nikt nie oczekuje, że uśmiechnę się na siłę.
Czasem czuję się z tym winna.
Czasem czuję się lżej, że mam to miejsce, choć anonimowe.
Ale najczęściej po prostu czuję… ulgę. Że wreszcie mogę być autentyczna. Bez udawania, że wszystko gra.
Może kiedyś im powiem. Może nie.
Ale dziś wiem jedno – to tu, z Wami, mogę być naprawdę sobą.
Siła codzienności
Komentarze
Prześlij komentarz