Wczoraj był Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego.
Dzień, który powinien nas zatrzymać. Skłonić do refleksji, do rozmowy, do spojrzenia głębiej — w siebie i w innych.
A jednak mam wrażenie, że wciąż mówi się o tym za mało.
Za cicho. Za delikatnie. Jakby to był temat wstydliwy, którego lepiej nie poruszać.
W naszym kraju depresja wciąż brzmi jak wymówka.
Jak „gorszy dzień”, jak „brak silnej woli”, jak „lenistwo”.
A to nie brak siły — to choroba.
Cicha, podstępna, niszcząca od środka.
Szkoły często nie widzą problemu.
Nie widzą dzieci, które codziennie słyszą obraźliwe słowa, które wracają do domu z myślą, że nie chcą już wracać jutro.
Nie widzą hejtu, dopuszczają do niego, a potem wszyscy pytają: „Jak to się stało?”
Nie stało się nagle. To trwało. Długo.
A nikt nie zauważył.
Z kolei w domach — często brakuje rozmowy, zrozumienia, czułości.
Są kłótnie, problemy, zmęczenie. Dzieci, które nie mają w kim znaleźć oparcia, zostają same ze swoim bólem.
A samotność potrafi zabić szybciej, niż ktokolwiek przypuszcza.
U dorosłych jest jeszcze trudniej.
Nikt nie widzi. Nikt nie pyta. Nikt nie chce widzieć.
Bo dorosły ma przecież „radzić sobie”, „być silny”, „nie narzekać”.
A potem nagle słychać, że ktoś odszedł.
I znów te same pytania: „Przecież się uśmiechał… przecież normalnie rozmawiał…”
A ja wiem, jak to jest.
Być na skraju.
Być blisko poddania się.
I nikt tego nie widzi.
Wszyscy myślą, że jakoś się trzymasz, że dajesz radę, że jesteś silna.
Bo przecież się uśmiechasz. Bo nie mówisz głośno, że nie masz już siły.
Ale w środku wszystko się rozpada.
Dlatego właśnie trzeba o tym mówić.
Nie raz w roku. Nie tylko 10 października.
Codziennie.
Bo depresja nie pyta o daty. Nie wybiera wieku, płci, zawodu.
Po prostu przychodzi. I jeśli nikt nie poda ręki, może już nie odejść.
Nie wstydźmy się mówić o zdrowiu psychicznym.
Nie wstydźmy się szukać pomocy.
Psycholog, psychiatra, leki — to nie powód do wstydu.
To dowód odwagi.
Bo najtrudniej jest przyznać, że potrzebujemy pomocy.
Czasami ten, kto się uśmiecha, walczy najmocniej.
I czasami ten, kto mówi, że „wszystko w porządku”, krzyczy w środku najgłośniej.
Komentarze
Prześlij komentarz