Mówią, że chorobowe to czas odpoczynku. Że wreszcie można się wyspać, nadrobić seriale, odetchnąć od pracy.
Ale prawda jest taka, że to nie jest żadne „wolne”. To jest walka. Czas, w którym ciało się buntuje, a głowa próbuje nadążyć za wszystkim, co się posypało.
Każdy dzień na świadczeniu rehabilitacyjnym to trochę jak utknięcie między „kiedyś” a „jeszcze nie teraz”.
Nie ma już tego dawnego życia, w którym się biegło, pracowało, planowało…
Ale nie ma też spokoju, który pozwoliłby po prostu być.
Zamiast odpoczynku jest czekanie — na wyniki, na poprawę, na wizytę, na jakikolwiek znak, że to wszystko ma sens.
Ludzie widzą zwolnienie lekarskie, ale nie widzą tych poranków, kiedy ledwo się wstaje z łóżka. Nie widzą bólu, który nie daje spać. Nie widzą tego, jak trudno uwierzyć, że jeszcze kiedyś będzie normalnie.
Bo „wolne” to wtedy, gdy możesz odpocząć, a nie wtedy, gdy walczysz o to, żeby w ogóle wstać.
Z czasem uczysz się, że to nie przerwa od życia — to jego inna forma.
Taka, w której codziennie testujesz swoją siłę, cierpliwość i wiarę.
Bo może właśnie w tym wszystkim chodzi o to, żeby nie czekać na powrót do starego życia, tylko nauczyć się żyć inaczej.
Wolniej. Uważniej. I z wdzięcznością za każdy dzień, który uda się przeżyć bez bólu.
Komentarze
Prześlij komentarz